niedziela, 22 grudnia 2013

22 grudzień

Świeci słońce, ja nie świece radością. Mam na sobie koszulkę z napisem "Łzy w związku z samotnością". Wczoraj wszyscy rozjechali się do domu po 20. Oglądałam Titanica, moja mama pociągała nosem ze wzruszenia, a ja patrzyłam na to jakby to dotyczyło mnie.
Za dwa dni święta, nie chcę... Wszyscy usiądą radośni przy stole, a ja będę się wpatrywać w światełka choinki.
Jestem za słaba, aby coś sobie zrobić. Nie potrafię zadawać sobie moją małą przyjaciółką żyletką bólu. Rany, które chciałabym sobie sprawić są niemożliwe. We mnie tkwią demony i pustka. Wypełniają tą pustkę. Umieram kolejny raz...
W mojej głowie mam ciągle ten sam głos, mówi wciąż to samo: "Elizabeth jesteś słaba i beznadziejna, umrzyj marnie". Czy ta tułaczka będzie jeszcze długa?
On jest obok mnie. Jest 7 km ode mnie, pisałam z nim dzisiaj. Martwi się o mnie, w szkole ogląda moje ręce, czy aby na pewno się nie tnę. Jednak nie zobaczy mojego serca. Mówi mi non stop coś miłego, dla mnie to kłamstwo. Wmawia mi swoją miłość, a gdyby dowiedział się jaka naprawdę jestem znienawidził by mnie. Stwierdził by, że jestem jakimś emo, ale nie jestem.
Co trochę pisze mi sms'a jak się czuję, kiedy widzę się z nim podejrzliwie przygląda mi się, tak jakby usiłował mnie uleczyć wzrokiem. Wtedy właśnie szukam wzrokiem czego powiązanego z szarą rzeczywistością.


Przy obiedzie tata wznowił temat o tym co chcielibyśmy na święta, mój brat powiedział, że jakąś dobrą książkę, ja pod nosem wydukałam, że śmierć lub 1% szczęścia. Usłyszał to i w jego oczach zakręciła się łza. Wpatrywał się mi bardzo dokładnie, mama dziwiła się, że taka jestem. Oschła, zimna, obojętna na wszystko.
Powiedziałam jej, że jestem Ebenezer Scrooge i czekam na te trzy duchy, które mają odmienić moje życie. Zaczęła się śmiać, a ja rzuciłam wzrok na drzwi.
Szczęście... Dziwne słowo, brzmi tak dziwnie nie po polsku, z lekkim akcentem na sylabę szczę... Szczęście, rodzaj jak dla mnie NIJAKI! Nijaki, bo jest nikim! Jest zerem! Szczęście to udupienie totalne! Trzeba chlać, jarać, skakać z okien, zabijać się nawzajem, bo życie jest tak mocno popieprzone?! Szczęście nosi imię niewiasty! Ile ciebie mam dotknąć razy żeby się poparzyć, tak żeby nie mieć odwagi, no ile razy?!
Cały mój świat, kraj, potrzebuje psychologa. Każda ręka czy noga, ludzie, politycy lub piłkarze potrzebują psychologa. Chciałabym być wodą, nie tą co tłucze się po oknach, co pali w gardle. Taką, która otuli kogoś, zmyje resztki parszywych dni, zabawnie pomarszczy dłonie, a kiedy zaśnie ktoś kogo pilnuje pilnie będzie stać przy jego łóżku. Taką, co nawilża wargi, czarną kawę zmieni w pył, a nie taką co żałośnie w nocy pali w gardle ogniem.
Nie mam poczucia bezpieczeństwa.


Wróciłam z kościoła. Nie jestem ateistką, wierzę i praktykuję. 
Ksiądz wziął mnie na rozmowę. Siedziałam i słuchałam co miał mi do powiedzenia. Zapytał się mnie jak mogę wierzyć, skoro w tak młodym wieku wyczekuję śmierci. Tylko burczałam pod nosem i poprosiłam o podpis na kontrolce do bierzmowania. Powiedział, że się za mnie pomodli. Nic nie odpowiedziałam tylko wyszłam. Długo siedziałam w parku i wpatrywałam się w biegające dzieci, chodzące przy szopce Bożonarodzeniowej. Moje usta usiłowały odpowiadać na ich uśmiech, jednak umysł był silniejszy. Opadam jak mgła, umieram jak roślina, o której się zapomniało.
Chciałam się komuś wygadać, on (chłopak, o którym pisałam wcześniej, czyli Christopher) powiedział, że musi się zastanowić nad dalszą historią naszej przyjaźni. 
Miałam trzech przyjaciół, znaczy się czterech. Mam dwóch - nie do końca dwóch. Chris chce mnie zostawić więc zostanie mi śmierć. Ona zawsze jest przy mnie. Nawet teraz, kiedy w rękach trzymam stępioną żyletkę. Nie jestem wystarczająco silna, aby coś nią sobie zrobić, właśnie dlatego ją stępiłam. Ludzie mówią, że robię to dla "fejmu". Całe moje zachowanie, styl mówienia i pisania. Kolejne pieprzone farmazony. Wszyscy wiedzą lepiej ode mnie, co mi dolega, co dla mnie będzie najlepsze. Inni wolą muzykę pop, a ja wole polski rock, inni wolą szpanować wszystkim co mają, a ja wole zamknąć się w swojej izolatce i rozmawiać ze ścianą i powietrzem.


Umieram, ale jednak dalej żyje, bo coś tu mnie trzyma i to mnie boli...
Jestem oswojona przez śmierć...

Brak komentarzy: